Początek historii o przecieraniu i obróbce drewna sięga czasów krańca drugiej Wojny Światowej.
Mój dziadek wraz ze swoim kompanem doszli do konsensusu otworzenia działalności tartaczniczej.
Wspólnie zaczęli biznes, który na tamte czasy zapowiadał się dość obiecująco. Większość społeczeństwa po wojnie chciało założyć rodziny i znaleźć swoje miejsce na ziemi. Co za tym idzie zaczęto budować domy i drzewo stało się pożądanym towarem.
Podłoże interesu stało się na tyle trwałe, że spółka znalazła dwa odłamy.
W efekcie czego Konstanty Rożalski (mój dziadek) otworzył własny tartak na swojej ziemi, którego budynek stoi do dzisiaj. A jego przyjaciel postanowił mielić ziarna zbóż i tak powstał młyn, który również dotrwał naszych czasów.
Konstany poświecił cale swoje życie na poszukiwanie i obróbkę drewna. Jego działalność bardzo prężnie się rozwijała. Na obszarze 1 ha znalazło się miejsce na drugi bardziej nowoczesny trak, który precyzyjnie przecierał drzewo na różne rozmiary. Interes kwitł, a kolejki rozpościerały się przez cały Niezabitów. Wyjazdy do lasów, kontakt z nadleśnictwem, szukanie najlepszych okazów dębów i olszyny w promieniu 100 km od obiektu. To było spełnienie marzeń mojego dziadka. . .
Najlepsze lata działalności miały start w 1993 r. Dariusz Rożalski (mój ojciec) kończy Akademię Sztuk Pięknych
w Warszawie (Wydział Rzeźby) i wraca ze studiów, aby pomóc dziadkowi panować nad całym przedsięwzięciem. Wspólnymi siłami przetarli mnóstwo metrów sześciennych pięknych dębów i olszyn. Nasze drzewo było eksportowane do Włoch. Dzięki naszej rodzinie powstało tam wiele pięknych mebli, a ichniejszy rynek został wzbogacony o okleinę meblową. Lecz wszystko co dobre szybko się kończy . . .
Małymi krokami wchodzimy w XXI wiek, śmierć dziadka wstrząsnęła całą rodziną. Przez pełne 82 lata nie skarżył się na nic, nie mniej jednak jego zdrowie miało swój kres. Nastały gorsze czasy dla całego przedsięwzięcia. Brak rozwoju i modyfikacji doprowadziły do zamknięcia działalności. I teraz kolej na moje reformy!
Nadszedł czas na nowe porządki i spełnienie mojej ambicji. W ciągu miesiąca tchnąłem życie w naszą stolarnie i budynki usytuowane wokół niej. Postanowiłem podtrzymać rodzinną tradycję i wykorzystać potencjał i wieloletnie doświadczenie. Jako architekt krajobrazu nastawiłem się na tworzenie mebli! A dokładnie wyspecjalizowałem się w żywicach epoksydowych. Szerokie zaplecze wyleżakowanych desek w końcu znajdzie swoje miejsce na ziemi. Każda z nich posiada własną historię, a najstarsza liczy 50 lat. We wszystkich moich ręcznie wykonanych meblach zostawiam dużą cześć swojego serca, a poświęcony czas i duma z efektu finalnego rekompensuje nieprzespane noce.
Mikołaj Rożalski